sobota, 7 lipca 2012

Rozdział 23gg

Gdy byliśmy już w środku. Matt zakluczył drzwi na klucz i podchodził powoli do mnie. Ja cofałam się do tyłu. W pewnej chwili był już przy mnie. Złapał mnie za tyłek i przyciągnął do siebie. Wtedy próbował mnie pocałować.

- No chyba coś ci się pomyliło. Ja przyszłam z tobą pogadać a nie się całować.
- W pokoju u siebie w domu bylaś inna.
- Chłopie lecz się jeżeli dla ciebie osoba która jest miła od razu musi się z tobą całować to się grubo mylisz. I jeżeli coś sobie wyobrażałeś, bądz narobiłam ci nadziei to przepraszam. Ja kocham kogo innego.
- Tego pedała i ciamajdę co próbował się zabić .?
- On nie jest ciamajdą a tym bardziej pedałem.
- Jak nie jak tak. Jeżeli byłby mężczyzną to już by go z nami nie było, bo zrobił by to co chciał pożądnie.

Wtedy uderzyłam go z silnego, na prawdę silnego plaskacza. Zatoczył się lekko i upadł na fotel. Ja wykorzystałam tą chwilę i uciekłam stamtąd. Podbiegłam do sali w której na Nathana czekali chłopacy. Gdy mnie zobaczyli przestraszyli się i już Max z Tomem szykowali się do tego aby pójść do Matta. Ja nawet nie zwracałam na niego uwagi. Usiadłam na krześle i myślałam. A o czym .? O życiu. O tym jak mogłam zakochać się w takim palancie. O tym jak to będzie kiedy Nathan wyjdzie ze szpitala. Co będzie ze mną i rodzicami.Moje przemyslenia przerwał Nath wchodzący do sali z pielęgniarką. Miał wielkiego banana na twarzy.

- Ej młody co się tak szczerzysz .? Jay
- Jutro to znaczy dzisiaj wychodzę do domu.
- Nie za szybko .? Sophia
- Przeszedłem badania perfekcyjnie.
- No jakimś cudem dzieki czemuś Nathan stał się pogodny i wyniki się poprawily.
-Nie dzięki czemus tylko komuś. Tom
- Sugerujesz coś ,? Sophia
- Gdzie w żadnym wypadku. Tom
- Dobra chłopacy nie wiem jak wy ale ja jadę do domu, wiadomo dzisiaj szkoła.
- Po takim dniu ty jeszcze jedziesz do szkoły. ? Siva
- Nom
- Kobieto ty na prawdę jestes dziwna. Nathan
- I kto to mówi.

Pośmialiśmy się jeszcze chwilę, chciałam zamówić taksówkę ale Max zaproponował że mnie podwiezie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisane na szybko bo wyjezdzam. Nastepny na 3 tygonie :( Pa :*

czwartek, 5 lipca 2012

Rozdział 22

... stracił dużo krwi, jest na razie w śpiączce. Nie wiemy czy się obudzi.. Trzeba wierzyć w cuda.

Gdy to usłyszałam prawie upadłam na ziemie. W ostatnim momencie złapał mnie Jay. Wziął mnie na ręce i pielęgniarka wskazała nam sale w której leżał Nathan. Jay nie chciał mnie puścić, ponieważ bał się że znowu mogę upaść. Tak trzymał mnie aż doszliśmy. (laski bez skojarzeń.. proszę :P) Pod salą powiedzieli nam że może wejść tylko jedna osoba, chłopacy zdecydowali że to będę ja. Lecz gdy chciałam wejść podszedł do mnie Matt. Zagrodził mi drzwi i powiedział.

- Nie możesz tam wejść.
- Co .? Dlaczego .?
- Ponieważ jesteś słaba psychicznie.
- Sam jesteś słaby psychicznie. -mruknęłam
- Mówiłaś coś .? Dobra mniejsza o to skoro już jesteś w szpitalu, to mamy do ciebie kilka pytań.
- Która sala .?
- 29.

Posłuchałam się go. Chociaż byłam na niego wściekła, jak mógł mi zabronić spotkania z Nathanem. Chwycił mnie za rękę, lecz wyrwałam mu się. Co on sobie wyobrażał, że jak go pocałowałam to już coś znaczy. Rzuciłam mu krótkie "bujaj się". Chłopacy stali i powstrzymywali się żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wiadomo nie wypadało, ich przyjaciel próbował się zabić, a jego kumple stoją i zwijają się ze śmiechu. Matt burknął coś w odpowiedzi i ruszył za mną. Doszłam do sali i zapukałam. Usłyszałam ciche : proszę i weszłam do środka. Ujrzałam kobietę siedzącą przy biurku, uśmiechającą się do mnie.

- Sophia jak mniemam .? Witaj, usiądź sobie. Jestem Patricia.
- Wolałem żeby zbadała cię kobieta. W końcu kobieta z kobietą zawsze się dogadają. Pomyślałem że gdybym był to ja nie chciałabyś się otworzyć. Matt
- Mhh dzięki.
- Matt mógłbyś wyjść .? Patricia
- Co .? Czemu .?
- Temu że ci każe. Patricia

Matt wyszedł posłusznie, rzucając tylko Patricii zabójcze spojrzenie. Ona nie zwróciła na to uwagi, przynajmniej tak mi się wydawało.

- Pieprzony gówniarz. Myśli że jak jest nowy, to wszystko mu wolno. A więc Sophio, przypomniałaś coś już sobie .?
- Nie.
- Widzę że nie za bardzo chcesz sobie przypomnieć co było kiedyś. Nie masz się czego bać, ofiary nie zawsze pamiętają wypadek.
- Nie błędnie pani widzi, ja bardzo chcę sobie przypomnieć.
- Tak to zapraszam. Połóż się i zrelaksuj.

Zrobiłam co kazała, pochyliła się nade mną. Kazała mi zajrzeć w głąb siebie. Wtedy zaczęły mi się przed oczami pojawiać różne obrazy. U Nathana w pokoju, jak próbował mnie pocałować gdy byliśmy mali, jak bawiliśmy się w rodzinę, kłótnia z Max'em, jego dziewczyna, rozmowa z Nathanem, potem twarz Zayn'a kiedy mnie uderzył, Nathan który go odciągnął i się bili. On mnie uratował, to był Nathan. Szybko usiadłam, wstałam, pocałowałam Patricie w polik i wybiegłam z sali. Biegłam ile sił w nogach, przy pokoju w którym był Nathan nikogo nie było. Wystraszyłam się i wbiegłam do sali. Przy łóżku na którym leżał mój książę siedziała cała czwórka dzikusów. Nathan, parzył się na mnie wielkimi oczami.

- Widzisz mówiliśmy że wróci. Jay
- Sophia . To ty .?
- Tak to ja. Nathan ja pamiętam. To był Zayn, on mnie bił, to ty mnie uratowałeś.
- No jednak pamiętasz.
- Tak .
- A wszystko .? Max
- Tak ciebie też.
- Ciebie .? Tom
- Długa historia.

Widziałam przerażenie na jego twarzy. Aa czyli wiedziałam tylko ja, on, Nathan i Chella. Podeszłam bliżej łózka i chwyciłam Nathana za rękę.

- Dlaczego ty się chciałeś zabić. ?
- ee nie ważne.
- Dla ciebie nie ale dla mnie tak i to bardzo.
- Nie bo..
- Niebo to ty zostaw lotnikom. Ja chcę wiedzieć to proszę. Chłopacy możecie na chwilę. ?
- Jasne. Siva
- Okej, wyszli teraz słucham.
- Jak zobaczyłem tego faceta na wpół rozebranego z odpiętymi spodniami, no to wiesz.
- Pomyślałeś że ze sobą spaliśmy.
- No tak. No i wkurzyłem się że z nim już sypiasz,a mnie trzymasz na dystans. No i wróciłem do domu, zastanawiałem się tabletki czy nóż. No a że akurat pod ręką był nóż to jego użyłem. Mam nadzieje że mi wybaczysz.
- No pewnie głuptasie.

Pocałowałam go w usta, wtedy wpadli chłopacy zaczęli gwizdać i klaskać. Do sali wszedł Matt. Gdy zobaczył że Nathan się obudził, spojrzał się na mnie z wyrzutem.

- Dobra muszę zabrać Pana Sykesa na badania.
- Matt, to znaczy doktorze możemy porozmawiać. ? Sophia
- Oczywiście zapraszam do mojego gabinetu.

Na pożegnanie dałam Nathanowi buziaka, on pojechał na badania, a ja razem z Mattem do jego gabinetu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc było 12 komentarzy to jest i rozdział.
Dedykuje go wszystkim którzy go czytają, i oczywiście tym co komentują.
12 komentarzy = rozdział
czytasz = komentujesz 

wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 21

                                                     Nathan

Poszedłem do Sophii, chciałem opowiedzieć jej trochę o wypadku, lecz niezbyt wiele. Zapukałem i otworzyła mi jej mama. Powiedziała że Sophia jest u góry, i zawołała ją. Po chwili na dół zeszła moja "dziewczyna". Powiedziałem jej po co przyszedłem. Upierała się żeby pogadać w salonie, ale ja chciałem na osobności, czyli w jej pokoju. Widziałem że Sophia była bardzo zdenerwowana. Gdy byliśmy już prawie na miejscu z pokoju wyszedł na w pół rozebrany mężczyzna. Przedstawił się mi, jakimś tam Matt. Ze mną nie chciała spróbować, a z nim już sypia. Wkurzyłem się na maxa. Powiedziałem jej parę nie miłych słów i  zbiegłem po schodach. Pożegnałem się i wyskoczyłem z domu jak petarda. Wracałam taki otępiały i na stówę wyglądałem jak ćpun na głodzie. Doszedłem w końcu do domu. Wszedłem po cichu żeby chłopacy nie słyszeli. Podszedłem do wejścia salonu, na kanapie i podłodze siedziało 4/5 zespołu The Wanted. Będzie mi ich brakować.

- Chłopaki zawsze kochałem was jak braci.

I uciekłem na górę do łazienki. Zamknąłem się w niej, słyszałem dobijających się chłopaków. Wtedy popatrzyłem się w lustro na swoje odbicie. Nikt nie będzie za mną tęsknił, płakał. Ja byłem zwykłym frajerem że zaufałem wszystkim w koło. Chwyciłem nóż, patrzyłem się na jego ostrza. Powoli i leciutko przejechałem sobie nim po nadgarstku. Został tylko ślad. Teraz spróbowałem nieco mocniej i pewniej. Poczułem wbijające się ostrze i zobaczyłem stróżkę krwi spływającą po moim nadgarstku, i kapiąc do zlewu. Moje cięcia były równe i głębokie. Rany długo się nie zagoją, lecz nie ma to już znaczenia skoro zaraz umrę. Po jakimś czasie skończyło mi się miejsce na prawej ręce, więc zacząłem już od drugiej. Zakręciło mi się w głowie, upadłem na ziemię. Łapałem się byle czego. Po chwili cała łazienka była w mojej krwi. Teraz zająłem się drugą ręką. Przed oczami robiło mi się czarno. Dokończyłem swoje "dzieło", słyszałem głosy dochodzące zza drzwi. Chłopaki krzyczeli coś do mnie. Po chwili usłyszałem huk i czyjś krzyk. Poczułem kogoś dłoń na mojej twarzy. Otworzyłem oczy i ujrzałem zapłakaną Sophie. Szeptała cos do mnie. Max próbował ją odciągnąć, ale ona darła się na niego.

- Zostaw mnie, dzwoń po pogotowie. Sophia
- Już są w drodze. Max
- Nathan trzymaj się, proszę.

Zdołałem tylko to usłyszeć i odpłynąłem.

                                                Sophia

Weszliśmy do środka, koło wanny leżał Nathan. Cała łazienka była we krwi. Z jego nadgarstków stróżkami leciała krew. Rozmawiałam do niego i próbowałam nawiązać z nim kontakt. Podobno tak trzeba robić. On spojrzał się na mnie smutnym i błagalnym wzrokiem i odpłynął. Po chwili do łazienki wpadli sanitariusze. Kazali mi odejść od Nathana i zabrali go na noszach. Chłopacy od razu wsiedli w samochód, a ja pojechałam z nimi. Drogę do szpitala przejechaliśmy w ciszy. Dojechaliśmy na miejsce po 10 minutach. Wiadomo że Tom nie jechał według zasad. Wpadliśmy do szpitala przy recepcji siedziała młoda dziewczyna. Uśmiechała się do nas przyjaźnie. 

- Dzień dobry. W czym mogę pomóc.?
- Próba ... Nathan .. Pomoc ... Przed chwilą...

Gadałam niezrozumiale, widziałam że ona nie wiele z tego rozumie. Max widząc że się męczę, i zaczął z nią rozmawiać. 

- Nathan Sykes, próba samobójcza, 19 lat. Trafił tu przed chwilunią. 
- Aaa no tak.. Niestety nie mamy dobrych wieści.. Pan Nathan, on .... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A więc macie następny rozdział.. 
Nie będę się wypowiadała bo dziewczyny mnie zabiją... :)
Dedyk dla :

3 Anonimowych :*
Karolina 15 :*
Dżagodaa :*
Daria Miczke :*
Anka :*
Hela :*
A magic in me :*
Anku :*
Edussss :*
Only hope in your eyes :*
LenaTW :*
Baby_Em :*

Witam 5 nowych obserwatorów. : 
- invinciblen <3
- Baby_em <3
- Patrycja Stepczyńska <3
- Daria Miczke <3
- buziaczek605 <3

12 komentarzy = rozdział 

Czytasz = Komentujesz

niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 20

To były te oczy, to o te mi chodziło. To je pamiętałam. Ten chłopak spojrzał się na mnie smutnym wzrokiem i nachylił się koło mojego ucha. Poczułam jego przyśpieszony oddech.

- Przepraszam. -zdołał wydusić i wybiegł
- Kto to był .? I za co mnie przepraszał. ?
- Kochanie to był Zayn, twój przyjaciel. A za co cię przepraszał to nie wiemy. Opowiadaliśmy mu tylko o tym wypadku. Byłaś na zakupach, co kupiłaś .?
- Kosmetyki i 5 czapek. Z tego co widziałam muszę je bardzo lubić, bo w szafie mam ich mnóstwo.
- Tak kochasz te czapki. Tą pasją zaraził cię Nathan. Zawsze kłóciliście się kto ma więcej.
- I zapewne on zawsze wygrywał.
- Skąd wiedziałaś .?
- Widziałam zawartość jego szafy. -uśmiechnęłam się- Za chwilę powinni przyjechać z rzeczami dla mnie jak będą to nie zawołajcie.

Ruszyłam schodami do góry, lecz nie byłam w połowie i zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dól i ujrzałam Matta.

- Hej co ty tu robisz .?
- Hej, musiałem sprawdzić jak się miewa moja najukochańsza pacjentka.
- Aaa i musiałeś przyjechać do mnie do domu. ? Wystarczyłoby gdybyś zadzwonił.
- Wiem ale przez komórkę możesz mi powiedzieć że dobrze a tak nie będzie.. Więc jestem.
- Dobra chodź wykrętaczu.

Ruszyliśmy po schodach do mnie do pokoju. Oczywiście ktoś musiał się napatoczyć, i była to moja mama. Zobaczyła mnie i chciała coś powiedzieć ale zza moich pleców wychylił się Matt.

- O dzień dobry doktorze. Mama
- Proszę mi mówić Matt.
- No dobrze. A jeżeli mogę wiedzieć, co tutaj robisz .?
- Przyszedłem sprawdzić jak się czuje moja pacjentka.
- A no dobrze to nie przeszkadzam.

Poszliśmy do mnie. Pokazałam mu że ma sobie usiąść gdzie chce.

- Chciałbyś coś do picia. ?
- Nie, nie rób sobie kłopotu.
- Ale to żaden kłopot. Sok, woda, coś mocniejszego .?
- Mocniejszego nie mogę za 2 godziny mam dyżur. Poproszę wodę.

Zeszłam na dół, nalałam soku porzeczkowego, położyłam na tacy i zaniosłam do pokoju. Wchodząc zza moich pleców wyskoczył Matt i mnie wystraszył. Ja odwróciłam się i cała zawartość ze szklanek poleciała na niego.

- O kur*wa ja cię przepraszam. Sophia
- Spokojnie.

Matt ściągnął koszulkę. Patrzyłam się na jego klatę. On zauważając to zaśmiał się i nachylił nade mną. Nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Wtedy usłyszałam krzyk mamy "Sophia ktoś do ciebie". Spojrzałam się mu prosto w oczy i najzwyczajniej w świecie pocałowałam. Potem wyszłam i ruszyłam schodami. Spojrzałam się na dół. Stał tam Nathan. Czego ten znowu chcę. Patrząc się na mnie, powiedział.

- Możemy pogadać .?
- Znowu .? No dobra chodź do salonu.
- Nie, chodź do ciebie.
- Niee.

Ale on już wchodził na górę, wtedy z pokoju wyszedł Matt i właśnie tego się obawiałam -bez koszulki- Widziałam tą minę Nathana.

- Sophia gdzie .. ? O hej jestem Matt, nie wiedziałem że mamy gościa.
- Ja też nie wiedziałem..   Miło mi Nathan. Nie będę wam przeszkadzał. -odwrócił się do mnie- Ze mną to się bałaś. A jego ile znasz .? I już do łóżka. Życzę upojnych i namiętnych chwil.

To już powiedział na głos. I wyszedł. Tego właśnie się obawiałam, że może sobie pomyśleć nie wiadomo co o nas.

- Matt przepraszam cię za niego. On sobie pomyślał...
- Że my ze sobą spaliśmy .?
- Tak, sorki.. Słuchaj nie obrazisz się jak za nim pójdę .? On ostatnio ma trudne czasy.
- Spokojnie spotkamy się kiedy indziej. A poza tym i tak muszę już lecieć do szpitala.

Podszedł i namiętnie mnie pocałował. Potem założył koszulkę mojego brata i wyszedł żegnając się jeszcze z moją mamą. Ja krzyknęłam tylko że idę do chłopaków i nie wiem o której wrócę. Wtedy usłyszałam mój dzwonek telefonu. Zobaczyłam iż był to Max.

- Tak słucham .?
- Sophia mogłabyś przyjść do nas teraz ale szybko.
- Jasne właśnie się tam wybierałam. A co się stało .?
- Nathan zamknął się w łazience i  nie odpowiada, ani nie otwiera.
- Dobra zaraz tam będę.

Nie wiem czemu ale zaczęłam biec. Czułam się winna temu. Bałam się o niego. Już po chwili byłam na miejscu. Wpadłam do środka, szłam na słuch. Było ich słychać w całym domu, tak się darli.

- Nathaaan .!! Otwieraj to ty dupku. Max
- Chłopaki co jest .?
- Wrócił do domu, krzyknął że zawsze nas będzie kochał jako przyjaciół i zamknął się w łazience.

Chłopacy cackali się z nim.. Ja jednym (no dobra trzema) kopnięciami wyłamałam drzwi.. To co tam zostałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest 20 :)
Dedyk dla :
Tina :*
Kasia Jesionowska :*
Hela :*
Anka :*
Dżagodaa :*
Welcome to Hell :*
Anku :*
Baby_Em :*
LenaTW :*
A magic in me :*
Karolina15 :* 
Dziękuje wam za te 11 komentarzy <3
Mam nadzieje że wytrzymacie jeszcze trochę ze mną :D
11 komentarzy = rozdział
Czytasz = Komentujesz