piątek, 29 marca 2013

Rozdział 54

Odwrócilismy sie, u wyjscia do kosciola stal Zayn, a na dodatek koło niego stał Aleksandre. Nathan stal jak wbity w ziemie. Zeszlam z oltarza i skierowalam sie w ich strone. Uslyszalam tylko jak Tom mruczy pod nosem "Wiedziałem, że coś się stanie, ze beda mieli pecha". To potoczylo sie tak szybko. Zauwazylam tylko biegnacego Toma i Nathana. Nath podbiegł do Zayna i z całej siły go uderzył, to samo zrobił Tom, Aleksowi. Ten taki zdezorientowany nie wiedział kim on jest. Podbiegłam szybko do nich. Oderwałem Nathana od Zayna. Wtedy Nath zasyczał do niego.:

- Nie będziesz mi znów rozpierdalał zycia. Po tym co jej zrobiłeś ty masz czelnosc jeszcze pokazywac sie jej na oczy. ?! Jestes zwyklym smieciem. Wypierdalaj i to migusiem. i nie zapomnij zabrac swojego nowego przydupasa. 
- Uwazaj na slowa gowniarzu. - odezwal sie Aleksandre - jak to ty spieprzyles sprawe to ja naprawialem ta dziewczyne. To ja probiwalem wyleczyc ja z ciebie, gdy zachowales sie jak dupek. Ty i twoj kolega Max. Wiec nie mam zamiaru pozwolic jej na slub z kims takim jak ty. 
- Tatusiu dlacego tak ksycycie na siebie z tym panem. ? - obaczylismy z nathanem jak koło nas staje James i Nathalie. 
- Kochanie nie martw się ten pan już wychodzi. - odezwalam sie do dzieci - A wiec do nigdy. Pokazac wam gdzie sa drzwi czy sami traficie. ?
- Ale.. 
- Juz wychodzimy przepraszam za nasze zachowanie.. Aleksandre

Odeszli widziałam jak Zayn stawiał opór, ale Aleksandre chwycił go za szmaty i go wyporwadził. Zobaczylam, jak tez mowi do niego: Nawet nic nie wspomniales, ze maja dzieci. ani slowa o tych malutkich slodziakach. Wrocilismy do oltarza. Ksiadz dokonczyl uroczystosc, a my wyszlismy szczesliwi z kosciola. Naszą limuzyną udaliśmy sie na impreze do wynajętego specjalnie na ten dzień jakiegos pałacyku, :) Ślub wyszedł nam znakomicie. Wszyscy bawili się wspaniale, alkohol lał się strumieniami. Dzieciaki spały w pokoju na górze. My z Nathanem zaliczyliśmy już pierwszą kłótnie.

- Nathan czy mógłbyś przestać już pić?
- Koch-czkawka- anie, ale to je-czkawka- st nasze we-czkawka-sele.
- chuj mnie to obchodzi. Wiesz że dzisiaj wracamy jeszcze do domu.
- no okej. Chł-czkawka-opaki koniec.
- Ale stary trzeba to uczcić.
- Wiecie poprawicie to jutro.

Pierwsi goście zaczęli już wychodzić. W końcu około godziny 7 nad ranem zostaliśmy tylko my. Nathan był już w miarę trzeźwy. Poszliśmy po dzieciaki i weszliśmy do naszego samochodu. Dzieciaki zasnęły w fotelikach. Do domu mieliśmy  niecałe 2 km. Ruszyliśmy, już od początku zachciało mi się spać. Ale Nathan cały czas opowiadał mi jaki jest szczęśliwy z powodu naszego ślubu. Że w końcu jesteśmy małżeństwem. Próbowałam zapiąć pasy ale coś się zacięło. Trudno się mówi przecież teraz policja nie jeździ, a poza tym nie mamy tak daleko. Gdy byliśmy już w połowie drogi, uśmiechnęliśmy się do siebie i trochę mi się przysnęło. Słyszałam tylko jak Nathan mówi do mnie że mnie kocha. Po jakiejś chwili usłyszałam tylko huk, płacz dzieci i lekko otworzyłam oczy. Ujrzałam tylko że leżę na masce, mam całą sukienkę w krwi. Potem odpłynęłam.

Perspektywa Nathana

Jechałem sobie spokojnie gdy nagle zza zakrętu wprost na nas jechała ciężarówka. Zdążyłem tylko zahamować ale to nic nie dało. Uderzyliśmy w nią. Zobaczyłem tylko jak Sophia leci do przodu, wybija przednią szybę i ląduje na masce cała w krwi. Nasze dzieci zaczęły płakać a ta ciężarówka ciągnęła nas dalej przed siebie. W końcu płacz dzieci zamilkł. Wiedziałem że musiało stać się coś strasznego. W końcu zatrzymaliśmy się na jakimś drzewie. Wyczołgałem się z samochodu, byłem nieźle poharatany. Wiedziałem że nie uratuje już mojej już żony. Zacząłem strasznie płakać. Opamiętałem się i próbowałem wyciągnąć z tamtąd moje dzieci. Usłyszałem jak nadjeżdża karetka, straż i policja. Nagle poczułem jak padam na ziemie. Dopiero teraz uświadomiłem sobie że mam złamane nogi i wszystko mnie boli nawet ledwo stoję. Poleciałem na ziemie i tyle z tego pamiętam.. Obudziłem się w szpitalu, koło mnie siedzieli chłopacy. Nigdy nie widziałem ich takich smutnych.

- Nathan obudziłeś się. Jay leć po lekarza. Max
- Gdzie jest Sophia i dzieciaki ? Ja chce do nich iść.
- Nathan nie możesz do nich iść masz złamane nogi. Siva
- Mam to w dupie. Zanieście mnie do nich. Ja musze ich zobaczyć.
- Nathan tak nam przykro. Ale oni… oni nie żyją.
- Co? ! Ale jak to.?!
 - Mieliście wypadek, Sophia zmarła pierwsza. Nie miała zapiętych pasów.. Wiemy że na pewno nie cierpiała.. A dzieci.. one…
 - Co one.!? Powiedz mi do kurwy nędzy co z moimi dzieciaczkami.
- One zostały… - Max zaczął płakać.. zresztą tak jak i reszta- Ja tego nie powiem. Ale zmarły na miejscu.. Także nie cierpiały..

W tej jednej chwili zawalił mi się cały świat. Jeszcze wczoraj byliśmy szczęśliwym małżeństwem a dzisiaj dowiaduje się że straciłem te najważniejsze osoby. Chciałem zginąć razem z nimi, dlaczego nie pozwoliłeś mi z nimi umrzeć. Boże dlaczego tak mnie karzesz. Dlaczego karzesz mi żyć..

- To moja wina. To ja powinienem zginąć.
- Nathan to nie jest twoja wina. Zawinił kierowca tira. Po prostu tak musiało być.
- Zabije skurwiela.
- On też nie żyje, spowodował wypadek bo miał zawał serca. Zmarł zanim mieliście wypadek.

Zaczęło nam się układać. Odzyskałem ją. Dlaczego kurwa musiałeś mi ją zabrać. Dlaczego nie zmarłem ja a oni mogli żyć. Chłopaki wyszli. Nie mogli widzieć jak ja płacze. Pamiętałem że zawsze któryś z nich miał przy sobie pistolet. Zobaczyłem że Jay zostawił walizkę. Zajrzałem do kieszonki. Był tam. Poczułem go. Wyciągnąłem. Obracałem go. Patrzyłem. Obserwowałem. Skoro oni to i ja. Przyłożyłem sobie do głowy. Ee tak mnie mogą jeszcze odratować. Włożyłem sobie do ust. Nacisnąłem spust. Usłyszałem tylko huk. Nagle otworzyłem oczy. Wydawało mi się że czuję się dobrze, nawet mogłem chodzić. Wtedy usłyszałem: tatusiu to ty? Odwróciłem się i ujrzałem Nathalie z Jamesem i Sophie. Dzieciaki podbiegły do mnie. Przytuliłem je i ucałowałem. Podeszła do nas Sophia. Przywitałem się z nią i szepnęłem jej do ucha: Jak obiecywałem na zawsze razem…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuje za to że bylyście ze mną uwaga PRAWIE ROK !!
kocham was za to <3
Mam nadzieje że chociaż trochę wzruszyłam was tym rozdziałem. Musze się szczerze przyznać że pierwszy raz płakałam jak pisałam SWÓJ własny rozdział..
Dziękuje za wszystkie komentarze :)